Skusiliśmy się na 3 dniową wycieczkę zorganizowaną przez agencje turystyczną.Z naszych obliczeń wyszło,że jest to najlepsza i najtańsza opcja.Koszt całej podróży wyniósł nas 36$ na łebka(niektórzy dali się naciągnąć i zapłacili nawet 90$).Wycieczka obejmowała transport,żarełko,nocleg na łodzi,w hotelu oraz aż 0,5h kajakowania.
Zatoka HaLong powaliła nas doszczętnie,płyneliśmy z otwartymi gębami.Skały wyłaniały się z wody jedna po drugiej.Czadowy widok coś a'la chińskie Yangshuo tylko że pod wodą.
Po godzinie płynięcia nastał czas na zwiedzanie jaskini,później obiad i dalej jazda w miejsce gdzie można przycumować.Dzień zakończyliśmy orzeźwiającą kąpielą w morzu i pyszną kolacją.
Następnego dnia o 6 rano rozpoczeliśmy kajakowanie.Gdy odpłyneliśmy kawałek od łodzi rozpadał się deszcz,lało jak z cebra i tak zakończyło się nasze kajakowanie.Po ubogim śniadaniu,boss rozkazał pakować swoje manatki bo nastał czas na zmianę kajuty.Przesiedliśmy się na lepszą łódż i popłyneliśmy na Cat Ba.Tam odbyliśmy razem z cała zgrają turystów treking na najwyższy szczyt na wyspie.Beznadzieja.Nie dość,że było gorąca(12 w południe)pot lał się z nas wiadrami to jeszcze na koniec dobił nas widok ze szczytu-same drzewa i nic poza, nawet morza nie było widać.
Po trekingu wparowaliśmy do hotelu z myślą o szybkim prysznicu a tu nic z tego.Kucharz był już w gotowości i chciał polewać zupę.Nie zdążyliśmy zdjąć plecaków a już gonili nas do stołu z jedzeniem.Po obiedzie mieliśmy czas wolny,który spędziliśmy na plaży smażąc tyłki.
Z Ha Long pojechaliśmy z powrotem do Hanoi skąd udaliśmy się do Sapa.