Moni ciupka wioseczka licząca kilka domostw to od niej 12km w górach znajdują się trzy różnokolorowe jeziora.Jeziora wypełniają kratery wulkanu Kalimutu .
Z Moni nad jeziora można dostać się już o 4 z rana aby podziwiać wschód słońca.Wcześniej trzeba się umówić z motoro-taxi tzw.ojek,którzy biorą 35Rp od osoby za kurs w jedną stronę.Wynajęcie motorka było dla nas nieopłacalne 100Rp za dzień (10$ + wacha)dlatego w jedną stronę pojechaliśmy ojekiem po wytargowaniu do 40Rp we trójkę na jednym motorze.Postanowiliśmy,że taxi bierzemy w jedną stronę pod górkę a później zrobimy sobie spacerek w dół.Wyszło inaczej,w drodze powrotnej zostaliśmy zabrani jeepem przez jakieś dwa starsze małżeństwa.Jedyni którzy nie chcieli od nas kasy :)
Jeziorka są koloru turkusowego,błękitnego oraz czarnego.Genialnie wyglądają przy bezchmurnym niebieskim niebie.Nie ma zejścia do nich o kąpieli to już w ogóle można zapomnieć.Woda toxic!
Według wierzeń Indonezyjczyków jeziora spełniają rolę"przechowalni' dusz.Po śmierci dusze trafiają do jednego z jezior w zależności od wieku oraz charakteru zmarłego.Coś na wzór chrześcijańskiego nieba,czyśćca i piekła.
Raz w tygodniu w wiosce ma miejsce targowisko na które zjeżdża się lokalna ludność z przeróżnymi gabilotami.Na takim właśnie ryneczku nasza gospodyni Maria zaopatrzyła się w mięso psa,które przyrządziła nam na kolacje.Mięso bez rewelacji,gumiaste,prawie sama skóra (na szczęście ogolona)
W Moni jest świetny wodospad w którym codziennie się chłodziliśmy.