Bantayan jest jedną z najczęściej odwiedzanych wysp w okolicy Cebu.Jako że był to okres przedświąteczny spodziewaliśmy się "szału macicy"czyli tłumu turystów i cen z kosmosu.Plan mieliśmy taki:posiedzieć w hotelu z 2-3dni,a na święta wybyć,gdzieś na plaże pod namiot.Ku naszemu zaskoczeniu wyszło dokładnie na odwrót.Wyspa to oaza spokoju przy cenach takich samych jak na większych wyspach,no i nocleg znaleźliśmy najtańszy jak do tej pory 350piso - 20 metrów od plaży :)
W Santa Fe gdzie mieszkaliśmy jest kilkanaście resortów i co za tym idzie kilka restauracji,gdzie ceny jedzenia i picia daleko odbiegały od naszego budżetu.Udało nam sie znaleźć pare jadłodalni,gdzie tanio i dobrze można zjeść,w otoczeniu gromady dzieciaków,psów,kotów,kogutów i lokalnych moczymordów itp. ... to jest to :) nie ma jak lokalny klimat:)
Przez ciągłe zmiany miejsc odzwyczailiśmy się siedzieć gdzieś dłużej niż 3 dni.Kilka dni w jednym,nawet urokliwym miejscu wydają nam się trochę monotonne.
Postanowiliśmy realizować wstępny pomysł o biwakowaniu.Jak zwykle najlepszym środkiem lokomocji do eksploracji wyspy okazał się motor.Tym razem udało się wynająć prawdziwy motor,a nie jak to zawsze bywało skuter.
Zjechaliśmy całą wyspę na około,w celu znalezienia dogodnego miejsca - plaży na świąteczny biwak.Nic takiego niestety nie było,wszędzie same wioski rybackie,gdzie brzegi były pełne sieci,łódek i gnijących glonów.Jedyne plaże nadające się do kąpieli znajdowały się w okolicy Santa Fe.W ostatnim momencie znaleźliśmy plażyczkę przy skałach,gdzie spędziliśmy najupalniejsze święta pod namiotem.