Przybywamy do Goa po 12 godzinnej jezdzie pociagiem.Sama podroz uplynela nam bardzo szybko i milo.Pociag okazal sie czysty z klima.Trasa przebiegala przez wzgorza,co chwila jechalismy przez tunele, niektore mialy dobre kilka km.Juz na Goa mimo, ze bylo ciemno (7pm)uderzylo nas gorace powietrze jeszcze cieplejsze niz w Mumbaju.
Zaraz podjechal pod nas Peter i zabral do mieszkanka w ktorym spedzimy nastepne kilkanascie dni.Mieszkanko jest wlasnoscia kolegi Moniki z pracy,ktory jest portugalczykiem urodzonym na Goa.Zadeklarowal sie ,ze odstopi nam swojej chacjenty na jakis czas.Peter to jego szwagier ,ktory opiekuje sie ta chata podczas jego nieobecnosci.
Goa to inny swiat w porownaniu do Mumbaju,przede wszystkim spokoj i czyste plaze no i jeszcze bardziej sypatyczni ludzie.A tak cieplej wody jeszcze nigdy nie zaznalismy w morzu.Jest jeden wkurzajacy mankament.Na plazy jest pelno natretow ,ktorzy ostentacyjnie gapial sie na bialasow. A co gorsze co chwile pstrykaja foty.
Po dwoch dniach pobytu w Colave wynajelismy skutery na ktorych pomknelismy na najwiekszy hipisowski market organizowany co srode w Anjuna.Market okazal sie hipisowskim rajem ,mnostwo szmat,koralikow,torebek,koszulek itp. Na calym markecie byla non stop slyszalna muzyka Goa trance.Specyficzny gatunek muzyczny powstaly na Goa w latach 70-tych.Zaraz za marketem rozciaga sie przepiekna plaza.