Z Bantayan codziennie o 9 rano odpływa jeden prom na wyspę Negros.Gdy przybyliśmy do portu był odpływ przez co musieliśmy inną małą łódką dopłynąć do przycumowanego kilkadziesiąt metrów dalej promu.Nasz prom to stary katamaran,który miejsc siedzących ma coś koło 60 - ludzi zebrało się przynajmniej dwa razy tyle.Łódź nie była pierwszej młodości i ludzi zdecydowanie za dużo - czuliśmy że możemy nie dopłynąć do końca.Przez ponad 3h myśleliśmy,że zaraz łajba rozpadnie się,spore fale powodowały,że sternik musiał co chwila zwalniać obroty silnika.Wybujało nas co niemiara.O dziwo ludzie jak i dzieci znosiły to nadzwyczaj spokojnie - widocznie są przyzwyczajeni do takich niewygód.Jakimś cudem dopłyneliśmy do brzegu,niedługo potem jechaliśmy autobusem do Bacolod.Skąd płyneliśmy już elegandzkim promem na Panay do portowego dużego miasta Iloilo City.Było już późno,dalsza podróż była niemożliwa,zostaliśmy na noc.
Na Panay jak i na reszcie Filipińskich wysp dobrze jest rozwinięty transport autobusowy.Zawsze do wyboru są autobusy klimatyzowane i normalne.Z Iloilo autobusy odjeżdżają co chwila w każdą część wyspy.My pojechaliśmy do Kalibo.
Kalibo słynie z największych na Filipinach festiwalu/fiesty ulicznej,która odbywa się w ostatnie dni stycznia.Było jeszcze dużo za wcześnie lecz już teraz widzieliśmy parady orkiestr przygotowywujących się do fiesty.