Na Boracay łódki kursują co 10 minut,ruch przy porcie duży.Co chwila podjeżdżają busy i autobusy z turystami.W środku,na terminalu kapelela dziadków wprowadza wszystkich w wakacyjną atmosferę,brzdąkają na gitarkach i skrzypeczkach.Organizacyjnie wszystko pięknie.
Boracay to niewielka wysepka długa na koło 7km oddalona od lądu koło 1,5km.Jest najbardziej obleganym turystycznie miejscem na Filipinach.Hoteli,resortów,restauracji jest tyle że ciężko je wszystkie zliczyć.Ludzi pełno.Akurat był szczyt sezonu- sylwester przez co ceny pokoji podskoczyły.Trochę zajeło nam znalezienie lokum na naszą kieszeń.Naszczęście udało się znaleźć fajny pokoik bardzo blisko wody za cene 40zł(najdrożej z całych Filipin)Zamieszkaliśmy na White Beach jest to długa na kilka km plaża z białym piaskiem.Po drugiej stronie wyspy 1km jest Balabog Beach gdzie można spróbować sportów wodnych tj kitesurfing,windsurfing po rozeznaniu się w cenach dość szybko ochota nam odeszła.Na około Boracay jest pełno rozsianych plaż.Na północnej części wyspy można odpocząc od zgiełku turystycznego i poczuć się jak na innych prowincjach filipińskich.
W sylwestrową noc nie mogliśmy się doszukać odpowiedniego miejsca dla młodych,rządziły bale"kultura na wysokim poziomie"itp.dlatego przejeliśmy sąsiedni bar,gdzie mogliśmy puszczać swoją muzykę i poszaleć.Pobawiliśmy się tam do północy,po fajerwerkach impreza kompletnie padła,padł prąd i do tego doszedł deszcz.