Z Lanquin do Santa Elena prowadziła jedna z krętszych i dziurawych dróg jaką jechaliśmy ostatnimi czasy.Wytelepotało nas że ho ho.
Po 8 h,dość męczącej przejażdżki dotarliśmy do Santa Elena,gdzie mieliśmy przesiadkę do Flores o czym dowiedzieliśmy się na miejscu.Podczas,gdy wszyscy podróżni przerzucali swoje bagaże do innego busa my jako jedyni zrobiliśmy inny myk albowiem złapaliśmy tuk-tuka do dworca autobusikowego,gdzie złapaliśmy busa do El Remate.
El Remate,malutka,spokojna mieścinka,która znajduje się przy ogromniastym jeziorze Paten Itza.Większość domów usytuowane są wzdłóż jeziora i tak też stał hostelik w którym się zatrzymaliśmy.Wspaniałe miejsce wypoczynkowe,czuliśmy się jak na naszej rodzinnej Warmii. bo już od rana mogliśmy pluskać się nad jeziorem.Jedną rzeczą,która nas zdziwiła w tym miejscu to ilość kościołów,zliczyliśmy trzy i to obok siebie.I w dodatku w każdym odbywały się głośne spotkania-mszo podobne w tym samym czasie.Stereo z każdej strony.
Droga biegnąca przez El Remate prowadzi bezpośrednio do parku,gdzie są ruiny Tikal.Dzieki czemu mieliśmy ułatwiony dojazd,bez zbędnych przesiadek.Od hostelowego ziomka dowiedzieliśmy się ,że po 8 z rańca jeździ lokalny bus do Tikal.Po nacieszeniu się jeziorkiem i plażowaniem,postanowiliśmy że nazajutrz czas na Tikal.
Ustawiliśmy się przy drodze i wyczekiwaliśmy busa.W między czasie,zatrzymał się bus turystyczny.Zabraliśmy się z nim bez zastanowienia.Koszt wyszedł ten sam co za busika lokalnego,tylko że turystycznym podjechaliśmy pod samo wejście do ruin,a lokalny podobno jedzie tylko do bram parku.Co nie jest w pełni zadowalające,gdyż od bram parku do wejścia na ruiny jest jeszcze 15 km.Teren mierzący około 20 km od ruin jest parkiem narodowym i nie jest zamieszkały przez ludzi.Dżungla żyje swoim życiem.
Tikal prawdopodobnie dawna stolica Majów,której początki sięgają aż lll wieku.Miasto zostało opuszczone w IX wieku,i na nowo odkryte w XVII wieku.Tikal jest zdecydowanie najbardziej znanymi tego typu ruinami w Gwatemali.