Kolejna doba w drodze uplynela calkiem w miare,15h pociagiem i reszta autobanem(mniej wygodnie).W uliczkowym labiryncie znalezlismy wymarzony guesthouse u ''Mamusi''.U mamy jest tanio,mila obsluga,super tradycyjne zarcie i free internet.Raj dla backpackersow.Panuje niesamowity klimat.Coroz jestesmy czym zaskakiwani.Podczas.gdy korzystamy z neta ,ktory znajduje sie w centrum restauracji,tatko podrzuca nam banany do podgryzienia,nastepnym razem bananowy koktajl i to zupelnie za darmo.Az sie nie chce wierzyc,ze sa takie miejsca,gdzie nie biora kasiory za wszystko.
Lijiang jest miejscem takim,ktory kazdy turysta pragnie zobaczyc udajac sie do Chin.Stare miasto to labirynt klimatycznych uliczek w typowo chinskim wydaniu.Klimat jak ze starych filmow Kung-Fu,brakuje tylko latajacych shogunow po dachach(my nimi nie bedziemy bo przy lokalnym piwie Dali wysoko nie polatamy-ma tylko 3,7%)
Posiedziemy tutaj jeszcze kilka dni bo jest jeszcze wiele uroczych miejsc do zobaczenia.