Singapur - Singa (lew)pura (miasto)miał swój początek w 1819r. wraz z lądowaniem na wyspie Stamforda Rafflesa(założyciela miasta) i pierwszej fali imigrantów,robotników,handlarzy i biznesmenów.Wspólnymi siłami stworzyli jedno z najlepiej rozwijających się państw.
Singapur dziś to 4,5milionowa metropolia.Gdzie 3/4 ludności stanowią chińczycy,reszta to malezyjczycy i hindusi.Dziwnym wydał nam się jezyk jakim się tu posługują tzw.singlish - angielski o gramatyce chińskiej.
Jako że nocleg przez CS i HC(hospitality club)nie wypalił,hotel znalazł nas sam.Przechodząc koło chińskiej jadłodajni wyskoczył kelner z zapytaniem czy chcielibyśmy zobaczyć pokój.Pokój to mała klitka(jak to już bywa w tych drogich miastach)ale za to jest klima i całkiem niedrogo jak na Singapur(30 singdolarów-60zł za 2os.)Pokoje obok zajmują sympatyczni emigranci z okolicznych krajów,którzy pracują na dole w jadłodajni.Mieszkamy w Historic District w sercu miasta.Do każdego miejsca w centrum chodzimy piechotką.
Singapur jest przykładem miasta,gdzie wręcz nieograniczone finanse doprowadziły do stworzenia "idealnego"państwa.Nieskazitelnie czyste ulice,przedziwne budownictwo oraz goniący tłum za coraz większym szmalem.Wyspa Singapur mimo swojej niewielkiej powierzchni posiada dużo zieleni,parków i miejsc niezabudowanych.
Jest dużo wymyślnych zakazów,które nie przeszły by w Europie tj.:żucie gumy w miejscach publicznych,spożywanie jedzenia oraz picie napoi w metrze,palenie w miejscu publicznym i trochę bardziej absurdalne:sikanie w windzie,niespłukiwanie wody w toalecie,plucie na chodnik,jazda na rowerze przez tunel,karmienie gołębi,puszczanie latawców w parku.