Dzika wysepka,przejeżdża tędy niewielu turystów,dlatego żadną nowością nie były ciągłe zaczepki lokalnych ludzi,stałe pozdrawianie,okrzyki w stylu Hello Mister! What's your name-Monika też była Misterem ;) nikt nie przeszedł obok nas obojętnie.Przyglądali się nam jakbyśmy byli z innego świata,niektórzy mogli stać obok i tak bez słowa wpatrywać się w nas godzinami.Obserwować nasze gesty,zachowanie a czasami nawet wyśmiać nasz bujny zarost ciała(mężczyźni prawie w ogóle nie mają włosów na rękach i nogach).
Przejechanie przez cała wyspę zajęło nam 3 dni.W niektórych autobusach potrafiliśmy przesiedzieć do 8h bez postoju
na sikanie,kobity wymiotowały,dzieciaki ryczały a kierowca Terminator mknął do celu.Jechaliśmy tak codziennie,z postojami na sen-pierwszą noc spędziliśmy w Sumbawe Besar,kolejną w Bimie,gdzie ulokowaliśmy się w najobrzydliwszym hotelu w całej Azji.Z Bimy dotarliśmy do portu w Sape.Tam też spędziliśmy noc,jedyny prom z Sumbawy do Flores odpłynął jeszcze przed naszym przybyciem do miasteczka,czekaliśmy do rana.