Bariloszka

Z El Chalten do Bariloche raz na 4 dni jeździ autobus (jeździ tak do listopada)o 3:20 rano lub w nocy jak kto woli.My decydujemy się na bardziej zawiłą drogę z El Calafate przez Rio Gallegos ale w bardziej normalnych porach dnia.
Po ostatnim zerknięciu na Fitza ruszamy znowu do El Calafate.Jedna z dłuższych przepraw przez Argentynę ponad 30 godzin.Po takiej podróży można ocipieć :-D O tyle dobrze,że mieliśmy sypialniany autokar i można było dobrze się rozłożyć.
Przed 20 dojeżdzamy do Bariloche.Region ten jest uważany za perełkę Argentyny,coś jak angielskie Lake District,polskie Warmia i Mazury+Zakopane razem wzięte.
W końcu ciepło 20 stopni :-)
Około 10 km za miastem jest raj narciarski zwany Cerro Catedral.Pagóry niczego sobie,jest gdzie poszusować.Aktualnie śniegu brak,jest wiosenka.
W okół miasta jest mnóstwo jezior.Jest ślicznie.Chociaż jest jedno ale... niesamowicie wieje.Z tego co powiedział nam jeden z lokalnych ,wieje tu przez cały rok tzw.Argentyńskie Chicago.

Mamy zacny plan wypożyczenie rowerów i zrobienia trasy rowerowej o nazwie Circuito Chico.Z miasta,miejskim autobusem jedziemy 18.300km taki jest adres wypożyczalni rowerów.Są dwie,po zorientowaniu się w której taniej wybieramy Bike Cordillera za promo cenę 190 peso za 2 bicykle.Miły kolo z wypożyczalni udziela nam przydatnych wskazówek,po chwili ujeżdżamy nasze rumaki.
Ogółem 32km z górki i pod górkę.Trasa super malownicza.Słoneczko świeci,ptaszki ćwierkają,kwiatuszki roztaczają swoje piękne zapachy jest bosko.
Końcówka trasy była najwspanialsza trafiliśmy do lokalnej browarni,prawdę mówiąc domowej browarni gdzie gasiliśmy pragnienie degustując się piwkiem w ogródku browarnika.

Zdjęcia (25)

Komentarze (0)