Podróż po Kambodży zaczeliśmy od bardzo ciekawego regionu Ratanakiri.
Największym miastem tej prowincji jest Banlung (cztery ulice na krzyż,w tym tylko jedna asfaltowa)
W miasteczku klasztor Eisay Patamak jest jedyną atrakcją turystyczną za to okolica nadrabia.
Wokół Banlung roztacza się dżungla,są dwa jeziora wulkaniczne w których można pływać,jest kilka wodospadów,plantacji bananów,orzeszków nerkowca. Jest to ciekawe miejsce,nie można się tu nudzić codziennie można robić coś innego.
Monsun rozpoczął się na całego i codziennie pada (na ogół w nocy).Trochę utrudnia nam to zwiedzanie.Ogólnie nie jest źle,spodziewaliśmy się że będzie gorzej.
Pierwszą rzeczą jaką się uraczyliśmy w Kambodży były ogórki małosolne i pyszny placek rybny.
Po Laotańskiej dość skromnej kuchni,Khmerską pochłaniamy w podwójnych ilościach.Wszystko co nam przyrządzą jest znakomite.Nawet żołądek Moniki przyjmuje je choć nie obyło się bez krótkiej rewolucji jak to na ogół bywa u niej jak wkraczamy do nowego kraju.