Na stolicę przeznaczyliśmy 4 dni.Bardzo ładna mieścina jest na czym zawiesić oko, jest gdzie dobrze zjeść i pobawić się.Spaliśmy w bungalow'e(3$) usytuowanym na molo.Całkiem ciekawe doświadczenie,wstajesz rano i widzisz wodę albo super zachód słońca.Łukasz może się też pochwalić kąpielą w tym jeziorze.Przydarzył mu się śmieszny wypadek.Któregoś wieczoru gotowi do wyjścia na miasto przekroczyliśmy próg chatki,gdy niespodziewanie oberwało się kawałek mola łączącego naszą chatę z molem głównym.Wpadł do wody aż po szyję.Na szczęście obeszło się bez szwanku i strat materialnych(wszystkie cenniejsze gadżety niosła Monika)My się śmialiśmy a ekipa hotelu nie mogła uwierzyć jak to się mogło stać.A to się trafiło... było on pierwszą osobą pod którą zerwało się molo(mięśniak jeden :)
W Phnom Penh był najlepszy moment żeby wyrobić wizy do Tajlandii.Obecnie są darmowe tylko że trzeba czekać 6 dni.My musielibyśmy czekać ponad tydzień bo akurat wypadło święto narodowe,a że zależało nam na czasie - 10$ za głowe załatwiło sprawe.Po dwóch dnia wizy były gotowe.