Z rańca pociągiem z Yogyi ruszyliśmy do Surabaya tam przesiadka na autobus do Probolinggo i minibusem do Cemoro Lawang.
W Cemoro Lawang uderzył w nas gwałtowny spadek temperatury, takiego zimna się nie spodziewaliśmy.Przydały się ciepłe ubrania,które ostatni raz ubieraliśmy jeszcze w Tybecie.
Na wulkan Bromo prowadzi całkiem przyjemna,łatwa droga.(około 1h)Gdy dostaliśmy się na krawędź,Bromo buchnęło w nas siarczystym smrodem.Drażnił nasze nozdrza,nie szło oddychać bez maski.Po mimo szalejącego wiatru,siarczystej pary wydobywającej się z wnętrza wulkanu,cieszyliśmy się jak dzieci,że jesteśmy w tym niesamowitym miejscu.
W drodze powrotnej mieliśmy ochotę wdrapać się jeszcze na sąsiadujący wulkan Batok.Pogoda sprawiła,że zmieniliśmy plan.Po odczekaniu godziny,gdzieś pod winklem jedynego miejsca z dachem,w deszczu podążyliśmy w stronę Cemoro Lawang.
Region Bromo charakteryzuje się żyzną glebą i pierdzącymi motorkami zajeżdżanymi przez lokalnych piratów drogowych.