Jeszcze przed dojechaniem do Limy chcieliśmy szybko obskoczyć wyspę Ballestas,gdzie stacjonują morskie żyjątka.Dojechaliśmy do Pisco gdzie szybko wskoczyliśmy do colectivo(taxówka tańsza,dzielona z innymi ludźmi)które podrzuciło nas do Paracas,mieściny portowej skąd wypływają łajby na wyspę.Byliśmy po 12tej,łódki wypływają o 10,chyba że zapłaci się extra.Po obejściu kilku firm turystycznych,obejrzeniu zdjęć z tej wyspy odpuszczamy sobie (szału nie robią)Spadamy do Limy.
Transport autobusowy pomiędzy Nasca,Ica i Limą jest znakomicie zorganizowany,autobusy kursują co 20 minut.Szajka złodziejska również prężnie działa.Metoda jaką zaobserwowaliśmy-Metoda na wodę.
Jeden z grupy siada za ofiarą,drugi obserwuje co się dzieje.Jeśli ofiara (tak jak my)podręczne plecaki trzyma na podłodze,złodziejaszek niby przypadkowo rozlewa na podłogę niewielką ilość wody.Zaraz kulturalnie powiadamia o tym,żeby plecaki położyć na półce nad głowami.On po kilku minutach obok kładzie swój plecak i coś niby w nim grzebie a tak naprawdę grzebie w plecaku ofiary.Wyczuleni po akcji w Chile zaraz po rozlaniu wody zorientowaliśmy się,że coś jest nie tak i się przesiedliśmy.Przez dalszą drogę szajka próbowała obrobić parę starszych ludzi ale w porę szepneliśmy im słówko żeby uważali.W następnym autobusie inna szajka również próbowała nas nabrać ale tym razem roześmialiśmy się im w twarz.
Lima przytłaczała nas swoją hałaśliwością.Brak metra w ponad 8 milionowym mieście zwiększał natężenie decybelii.Każde auto było męczone przez twarde ręce kierowców.Chwile odetchnienia zrobiliśmy sobie w sali kinowej gdzie obejrzeliśmy dwa filmy idąc tylko na jeden.