Cartagena liczy sobie 1mln.mieszkańców całkiem spore miasto z urokliwą starówką.Jest bardzo kolorowe dzięki różnorodnym odremontowanym kamienicom.Nieopodal starego miasta na półwyspie jest nowa dzielnica z drapaczami chmur.Plaże w mieście niestety nie należą do najlepszych.
Zamieszkaliśmy w klimatycznej parterowej kamienicy.
Do Cartageny przyjechaliśmy nie tylko w celach rekreacyjnych,ale przede wszystkim znaleźć transport do Panamy.Dla nie wtajemniczonych droga lądowa między Kolumbią a Panamą praktycznie nie istnieje.Tu droga panamericana ma wyrwę.Darien Gap to miejsce uznane za niebezpieczne,gdzie działają grupy przestępcze i szwędanie się tam samemu nie jest najlepszym pomysłem.Ile w tym prawdy nie wiemy,życie nam jeszcze miłe nie chcieliśmy tego sprawdzać ;-)Czyli zostaje droga powietrzna lub morska.Lot byłby ostatecznością,mało ciekawa opcja 400$.Braliśmy pod uwagę prom,gdyż była to najtańsza opcja (200$)Po złażeniu portu dowiedzieliśmy się,że firma promowa ma w tym czasie jakieś problemy z miejscem do cumowania w Cartagenie.
W centrum znaleźliśmy agencje turystyczną oferującą jachty do Panamy za 450$ za 4 dni rejsu.Decyzję,że płyniemy podjeliśmy w dwie godziny.Oferta przygody morskiej zwyciężyła nad nudnym lotem.Ze wszystkimi szczegółami rejsu zaznajomiła nas Karolina,fantastyczna kobita ze śląska.Okazało się,że popłynie razem z nami i będzie druga po kapitanie na łajbie.