Z Bocas po 5h i 5 przesiadkach lądujemy w Puerto Viejo.Hostel znajdujemy ekspresowo po dziesięciu metrach od wyjścia z autobusu.
Na granicy poszło całkiem sprawnie.Zapłaciliśmy po 3$ za wyjazd z Panamy.W Kostaryce tylko pieczątki i heja.
W Puerto Viejo panuje podobny jamajski klimat jak na Bocas tylko jest bardziej turystycznie.Wszędzie kolory rasta,co krok facjata Boba,reggae w każdej knajpie nawet w supermarkecie.Podoba nam się:-)
Następnego dzionka bierzemy rasta-rowery z naszego hostelu i "dzida"eksplorować pobliskie plaże.
Plaże w 100% niespełniały naszych wymogów np. na pierwszej czarny piasek,na drugiej prawie brak piasku(dżungla wchodziła do wody),na następnej skaliste dno i za duże fale,o czwartej szkoda pisać z lekka syfiasta.
Kostaryka znana z dzikiej przyrody już w pierwszych dniach pokazała nam swoje piękno.Niedaleko od hostelu widzieliśmy leniwca,małpy,dzięcioła z jaskrawo czerwonym łebkiem,żółwie a to dopiero pierwsze dni.
Wieczory w Puerto Viejo spędzaliśmy na słuchaniu miejscowych grajków w przy plażowej knajpie.Gdzie co drugi song był wójka Boba :-)