W kilka godzin od Quepos dostajemy się do Liberty mało interesującego miasteczka.Nawet zdjęć nie było czemu robić.Po spacerze przez miasto,wróciliśmy do hostelu i tam przyrządziliśmy pyszny obiad pod nadzorem właścicieliki,która niby zamiatała a tak naprawdę zapodawała żurawia na nas.Była na tyle bezczelna,że zwracała nam uwagę podczas zmywania naczyń,że lejemy za dużo wody.A na koniec pokazała jaka z niej zołza i w towarzystwie lokersów-turystów przytoczyła im to co ugotowaliśmy.Z niedowieżaniem jak to można tak gotować.No bo jak to, potrawa bez kurczaka,frytek lub ryżu to nie potrawa.
kilka spostrzeżeń z Kostaryki:
-Kostaryka jedyny kraj w amer środ.gdzie nie jeżdżą chicken busy.
-najwięcej mieszkających amerykanów,którzy nie bardzo uczą się hiszpańskiego.
-dobrze rozwinięte turystycznie,dużo zieleni 1/3powierzchni to zadbane parki narodowe
-ludzie spokojni w porównaniu do reszty latynosów
-stolica San Jose jak większość stolic w amer środ(prócz Panama City).nie jest warta zatrzymywania się
-niestety jest drogo,lecz noclegi mieliśmy po 10$ na os czyli w normie srodkowo-amerykańskiej
-brak ulicznego żarcia zakaz sprzedaży jedzenia na ulicach,gdyż wielu turystów miało zatrucia żołądkowe.Amerykańskie brzuchy wychowane na hamburgerach nie dawały rady z lokalnym żarciem.